Zakochałam się w chłopaku młodszym odemnie.. 2010-07-14 17:08:02 Zakochałam się w młodszym chłopaku Co teraz? 2010-05-26 15:21:22 Zakochałam się młodszym chłopaku o 2 lata. ;(( 2013-03-15 22:10:47
Zakochałam się w chłopaku,który ma do czynienia z narkotykami Przez Gość fvkmnbg, Maj 16, 2012 w Dyskusja ogólna. Polecane posty. Gość fvkmnbg Gość fvkmnbg Goście;
Zakochałam się w 2 lata młodszym ode mnie chłopaku, co robić ? 2011-06-05 10:31:28; Zakochałam się w chłopaku młodszym o 2 lata i co mam dalej zrobić? 2011-10-04 22:15:51; Zakochałam się w młodszym chłopaku o 2 lata..czy mam szanse.? 2010-11-22 13:39:27; Zakochałam się w dwa lata młodszym chłopaku. Co robić? 2012-08-14 08:56:27
Zdawać by się mogło, że prowadzi udane życie. Okazuje się jednak, że w praktyce wygląda to zupełnie inaczej. – Ze Zbyszkiem poznaliśmy się jeszcze w szkole średniej. Byliśmy po prostu kumplami. Nie patrzyłam na niego jak na faceta, bo byłam szaleńczo zakochana w innym chłopaku – opowiada nasza bohaterka.
Zakochałam się.. Mam 14 lat. 4 miesiące temu zakochałam się po uszy w pewnym chłopaku ( 15 lat ) Już wiem że to nie zauroczenie bo takie coś zdarzyło się mi już drugi raz. Znamy się od dzieciństwa, bo on mieszka jedną miejscowość dalej ode mnie. Gdy gdzieś wyjeżdżamy wspólnie to zawsze ja z przyjaciółką i chłopacy ( w
Zakochałam się w chłopaku którego widzę 10 dni w roku 2016-07-26 09:43:49; Zakochałam się w chłopaku 2010-01-19 15:05:16; Załóż nowy klub
straszliwie się zakochałam i nie mogę przestać myśleć o tej osobie. co mam zrobić? 2010-06-02 22:35:04; Zakochałam się w nieodpowiedniej osobie 2014-04-21 17:33:22; Zakochałam się w niewłaściwej osobie 2016-04-18 20:49:23; Zakochałam się w nieodpowiedniej osobie i nie wiem co zrobić. 2021-10-03 22:13:12
ehWhiD4. zapytał(a) o 18:56 Zakochałam się w chłopaku, w którym kocha się moja przyjaciółka! Pomocy! Zakochałam się w chłopaku, w którym kocha się moja bliska przyjaciółka! Nie wiem co zrobić. On kocha się w niej i we mnie, ale czuję, że on woli ją. Jeszcze nie są razem, ale nie mogę odebrać chłopaka mojej przyjaciółce - co zrobić? Daję naj! :) Odpowiedzi hanka03 odpowiedział(a) o 19:09 Trudna decyzja.. Moja koleżanka miała tak samo , ale pozwoliła przyjaciółce go mieć. Niestety straciła ją i jego, bo ona nie miała dla niej przyjaciółce o swoich uczuciach. Niech on wybierze. Jeżeli wybierze ją zrozum, a jeśli ciebie, to jak ona jest twoją prawdziwą przyjaciółką to zrozumie. K@ru$:) odpowiedział(a) o 19:14 1. Czyli on coś z nią wcześniej niż Ty się w nim zakochałaś mam rozumieć?2. To Twoja przyjaciółka, a to słowo ma przecież jakieś Odpowiedź na swoje pytanie sama napisałaś - "nie mogę odebrać chłopaka mojej przyjaciółce" = daj im spokój i za nic w świecie nie pokazuj mu, że się w nim bujasz, jeśli zależy Ci na przyjaźni z nią to warunek jest jeden - SKOŃCZ Z GŁUPIM ZAUROCZENIEM4. Jest już źle, złym zjawiskiem jest gdy chłopak "buja" się w dwóch dziewczynach na raz (i to przyjaciółkach), trzeba to jak najszybciej przerwać. only you odpowiedział(a) o 16:19 prawda jest taka że jeżeli to jest prawdziwa przyjaciółka nie powinna się obrazić jak byś z nim chodziła a jeżeli wiesz ze ona się fochnie to poprostu staraj się zapomnieć o nim jeżeli twoja przyjaciółka jest wyrozumiała powinna wiedzieć co czujesz bo ona czuje to samo do niego ... porozmawiaj z nią o nim ...aaa i ja też miałam taką sytuacje ... podobał mi się chłopak ale on się kochał w mojej przyjaciółce ale ona tego nie odwdzięczała więc ja sobie nie odpuściłam ... i powiedziałam mu że mi się podoba i sie zaczeliśmy spotykać itp. iii zaczeliśmy ze sb chodzić ... a co było dalej ? nie ważne ;D blocked odpowiedział(a) o 19:27 jeśli sie dobrze nastawisz to powiedz mu całą prawdę. jeśli on wie spróbuj porozmawiac o tym z kims tobie najbliższym. Wiem ze tamta dziewczyna co tez sie w nim kocha to twoja przyjaciółka. ale radze ci zeby on wybrał i sprobujcie sie zrozumiec z przyjaci ółką ;) ŻYCZE SZCZEŚCIA! ;) Uważasz, że znasz lepszą odpowiedź? lub
fot. Adobe Stock Po rozwodzie i wyprowadzce z domu, moje życie bardzo się zmieniło. W firmie wziąłem dodatkowe obowiązki i nie miałem najmniejszej ochoty na życie towarzyskie. Nawet na spotkania z kumplami w knajpach. W zupełności wystarczył mi samotny browarek przed snem. Z czasem jednak zacząłem odczuwać bezsens takiego życia, zwłaszcza że byłem facetem dopiero po czterdziestce i wciąż jeszcze miałem swoje marzenia i pragnienia. Więc z czasem zacząłem spotykać się z różnymi dziewczynami, ale jakoś nie mogłem natrafić na taką, która by mi się naprawdę spodobała. Dopiero ta Magda Poznałem ją na forum internetowym. Podobały mi się jej spostrzeżenia, pełne humoru i radości życia wypowiedzi na różne tematy. Chociaż sama była kobietą po przejściach i to nie byle jakich. Zaczęliśmy do siebie pisać, potem rozmawiać przez telefon i trwało to dobrych kilka miesięcy. Mimo że spędzaliśmy ze sobą sporo czasu na tych komunikatorach, poznawaliśmy się coraz lepiej, to jednak tak do końca jeszcze się nie znaliśmy, bo nie widzieliśmy się na żywo. Głównie dlatego, że dzieliła nas duża odległość. Ona była przysłowiową córką rybaka z Kaszub, a ja góralem z dziada pradziada. I chociaż kilkakrotnie planowaliśmy spotkanie gdzieś w połowie drogi, w ostatniej chwili zawsze coś na przeszkodziło. A spotkać się z nią miałem wielką ochotę. Magda była atrakcyjną kobietą, mogącą się spodobać nawet najbardziej wybrednemu mężczyźnie, a ja znowu taki za bardzo wybredny nie byłem. Zdjęcia, które mi przesłała zrobiły na mnie spore wrażenie. I wreszcie nadarzyła się prawdziwa okazja, nie mogłem jej przepuścić. Firma wysyłała mnie w delegację na drugi koniec kraju, do miasta oddalonego zaledwie o kilkadziesiąt kilometrów od miejsca, gdzie mieszkała Magda. Natychmiast do niej zadzwoniłem. – Witaj, mój przyjacielu z gór – usłyszałem jej lekko zaspany głos. – Ojej, chyba cię obudziłem, przepraszam – poczułem wyrzuty sumienia. – Ale koniecznie muszę ci coś powiedzieć. Magda była pielęgniarką w szpitalu, często brała nocne dyżury, bo chodziła jeszcze na jakieś kursy. – Właśnie zamierzałam wstać – potężnie ziewnęła. – Mów, co u ciebie, góralu. – Same dobre rzeczy – zacząłem jej opowiadać o swojej delegacji, o tym, że możemy się wreszcie spotkać, bo będę niedaleko niej i jak pozałatwiam sprawy służbowe, to wpadnę do jej miasteczka. Prawdę powiedziawszy, oczekiwałem wielkiego aplauzu z tamtej strony, w komórce jednak zaległo milczenie. – Hej, jesteś tam? – przynagliłem ją, trochę zdziwiony tą ciszą. – Jestem, jestem, ale myślę – usłyszałem. – Bo wiesz, że ja nie mam za bardzo warunków na spotkanie, w domu jest małe dziecko… – urwała. Przecież doskonale wiedziałem, że Magda nie ma swojego mieszkania. Po rozwodzie przeprowadziła się do swojej koleżanki z pracy, też pielęgniarki, wychowującej samotnie czteroletniego synka. Miała u niej swój pokój, zajmowała się też małym, pomagała Alicji. Nawet tak ustalały swoje grafiki dyżurów w szpitalu, żeby zawsze jedna z nich mogła być w domu. Zwłaszcza że mały, chociaż chodził do przedszkola, często chorował. Rozumiałem więc jej sytuację. – Magda, co ty, przecież znasz mnie nie od dzisiaj i wiesz, że ci się nie zwalę na głowę do domu i to nie twojego jeszcze – roześmiałem się. – Spotkamy się w kawiarni, napijemy wina, wreszcie będę mógł cię uścisnąć, może nawet pocałować – zawiesiłem głos. – Wynajmę pokój w jakimś hotelu, będzie fajnie, zobaczysz. – No tak, masz rację, na pewno będzie fajnie – odparła, ale znowu nie usłyszałem w jej głosie entuzjazmu. Czyżby obawiała się spotkania ze mną? Podobałem się jej, tyle razy mi mówiła, że wyglądam na przystojnego faceta, że świetnie się dogadujemy i w ogóle… No więc, o co jej mogło chodzić, ona przecież też mi się podobała i to jeszcze jak! Chciałem jak najszybciej ją zobaczyć, wziąć w ramiona, poczuć zapach jej perfum, ciepło jej ciała. Pragnąłem tej kobiety jak diabli i wiedziałem, że już niedługo wszystkie moje oczekiwania wobec niej mogą się spełnić. Spotkaliśmy się na starym mieście, w urokliwej, przytulnej kafejce. Patrząc na kobietę siedzącą naprzeciwko mnie, nie wierzyłem własnemu szczęściu. Na żywo była jeszcze ładniejsza niż na zdjęciu, miała w sobie to coś, trudno to nazwać..., coś, co przyciągało mnie jak magnes. Miała idealną wręcz figurę, duży biust, widoczny pod obcisłym sweterkiem, wielkie zielone oczy, włosy rozrzucone na ramionach, wąskie dłonie z długimi palcami… I ten głos, wibrujący radością, optymizmem, śmiechem. To wszystko, co najbardziej podobało mi się w kobiecie. Po dwóch godzinach rozmowy wydawało mi się, że znam ją od zawsze, że była w moim życiu od dawna, i miałem nadzieję, że zechce w nim pozostać. W mojej głowie powstawał już plan na dzisiejszą noc – mój pokój hotelowym, szampan, chwile pełne uniesień i szalonego seksu. Tak bardzo chciałem, żeby spędziła tę noc razem ze mną... Jednak po jakimś czasie Magda rozwiała moje marzenia. Spojrzała w pewnej chwili na zegarek i westchnęła. – Jest wspaniale, naprawdę, nawet nie sądziłam, że tak nam szybko upłynie czas – pocałowała mnie w policzek. – Strasznie cię przepraszam, ale mam dzisiaj nocny dyżur, za chwilę muszę lecieć, przygotować się jeszcze… – Chyba żartujesz – popatrzyłem na nią zdumiony, poczułem się tak, jakby wymierzyła mi policzek. – Myślałem, że spędzimy razem więcej czasu, tę noc, że ty też tego chcesz. – No przecież świat się nie kończy na dzisiejszym wieczorze, prawda? – śmiała się, patrząc na moją minę. – I jutro też jeszcze nie wyjeżdżasz, więc wszystko przed nami – pochyliła się nade mną tak, że musnęła piersiami moje ramię, pocałowała mnie znowu, tym razem w usta, szybko, przelotnie. Poczułem zapach jej ciała, zrobiło mi się gorąco… – Sorry, ale muszę już lecieć. Nawet nie zdążyłem jej zaproponować, że ją odprowadzę, a już jej nie było. Zostałem sam przy stoliku. Zamówiłem dużą wódkę, bo jakoś się musiałem znieczulić, jeden browarek nie wystarczyłby mi tym razem. Dwie godziny później siedziałem już przed telewizorem w pokoju hotelowym, gdy odezwała się komórka. Na wyświetlaczu pojawiło się imię: Magda. Na moment zabłysła mi nadzieja, że może udało się jej zamienić w ostatniej chwili ten dyżur i noc będzie nasza. Jednak moja radość nie trwała długo. – Ja cię przepraszam, naprawdę – usłyszałem jej zmartwiony głos. – Alicja ma problemy, nie może poradzić sobie z kranem w kuchni, wciąż leje się woda, nie mógłbyś podjechać do niej i zobaczyć, bo już późno, nie znajdzie żadnego speca, a ty przecież znasz się na hydraulice – mówiła szybko, zdenerwowana. – Pewnie, że znam się – odparłem, ale bez większego entuzjazmu. Bo jednak perspektywa grzebania się w cieknącym kranie nie była zbyt zachęcająca. Ale co miałem robić, nie mogłem odmówić Magdzie. – Mogę zobaczyć, w czym rzecz, ale ja nie mam żadnych narzędzi… – Alicja ma wszystko, zostało po jej mężu – zapewniła Magda. – Zapisz sobie adres, ja już jej mówiłam, że do ciebie zadzwonię, więc spokojnie, otworzy ci, tylko się pospiesz, ta woda wciąż się leje. Rozłączając się, pomyślałem, że los nade mną czuwał, że na tej jednej wódce się tylko skończyło. Bo co ja bym Magdzie powiedział, gdybym się w tej knajpie lepiej zaprawił. Jak nic, straciłbym w jej oczach. Drzwi otworzyła mi wysoka brunetka, na pierwszy rzut oka bardzo atrakcyjna kobieta, w krótkiej, obcisłej spódniczce, odsłaniającej wysoko uda. Miała świetne nogi, tego nie dało się nie zauważyć, nawet w słabo oświetlonym korytarzu. I przyszło mi do głowy, że ci faceci chyba nie wiedzą, co robią, że zostawiają takie laski, jak Magda i ta jej przyjaciółka. No ale prawdę powiedziawszy, moja eksżona też była niczego sobie… – Ty jesteś pewnie Karol – kobieta wyciągnęła do mnie rękę. – Tyle o tobie słyszałam od Magdy – uśmiechnęła się. – Ale wchodź dalej, ten cholerny kran nie chce się zamknąć – pociągnęła mnie lekko w głąb mieszkania. Korytarz był ciemny i długi, mieszkanie należało chyba jeszcze do tych przedwojennych. – To jest pokój Magdy – wskazała na lekko uchylone drzwi. – Ten mojego synka, śpi już i wreszcie moje królestwo – machnęła ręką w stronę oświetlonego słabym blaskiem małej lampki sporego pokoju, w którym włączony był telewizor. – Bardzo ładne mieszkanie – odparłem kurtuazyjnie, nie bardzo rozumiejąc, po co ona mi to wszystko pokazuje. W kuchni rzeczywiście z kranu lała się woda, cienkim strumyczkiem. Podszedłem bliżej, od razu się zorientowałem, że coś jest nie tak z uszczelką. – Masz jakieś narzędzia, klucze? – spytałem kobietę. – Jasne, zostały w spadku po byłym mężu – zaśmiała się i pochyliła się do najniższej szuflady. Jej spódniczka podjechała jeszcze wyżej, a wypięta pupa stanowiła całkiem przyjemny widok. – To ty teraz sobie usiądź wygodnie przed telewizorem, a ja biorę się za robotę – uśmiechnąłem się. – No co ty, przygotuję ci jakąś kolację, pewnie zgłodniejesz, jak skończysz – zaczęła się kręcić po kuchni. Z kranem nie było większego problemu, wystarczyło tylko docisnąć mocniej uszczelkę i solidnie go dokręcić. Ale przy okazji sprawdzając resztę, zauważyłem, że rura odpływowa jest wilgotna, jakby była nieszczelna. – Zobacz, za chwilę z tego też poleje ci się woda – powiedziałem. – Przyjrzę się temu, może wystarczy silikon – zauważyłem tubę tego uszczelniacza w skrzynce z narzędziami. Położyłem się na plecach i wsunąłem do środka szafki, żeby lepiej zlokalizować miejsce przecieku. Ale teraz, gdy z kranu już nie ciekło, nie widać było, gdzie z rury wypływa woda. – Odkręć kran – poprosiłem Alicję. – Dam ci znać kiedy – wsunąłem się głębiej w szafkę. – No, teraz – powiedziałem, obserwując uważnie złącze rury. Nawet do głowy mi nie przyszło, że ta kobieta wykona moje polecenie w taki właśnie sposób. Stanęła w tej swojej krótkiej spódniczce w rozkroku, prawie tuż nad moją głową. Słyszałem, że odkręciła kran, pod palcami, trzymającymi rurę poczułem po chwili wilgoć, ale mój wzrok nie schodził ze skrawka białego materiału majtek, między jej nogami, który więcej odsłaniał niż zasłaniał. Poczułem, jak robi mi się gorąco… I to nie tylko na twarzy. – No i jak, widzisz, gdzie cieknie? – usłyszałem głos Alicji. Poruszyła się przy tym tak, że dotknęła stopą mojego ramienia, a potem szyi. Jej uda się rozsunęły lekko, zobaczyłem miedzy nimi więcej, niż mogłem sobie kiedykolwiek wyobrazić… – Widzę – odparłem cicho. I sam nie wiem, jak to się stało, ale moja ręka powędrowała w górę, dotknąłem lekko jej uda, przesunąłem ją wyżej. Nie zaprotestowała, a nawet jakby mnie zachęciła, śmiejąc się cichutko. Nie wytrzymałem. Zerwałem się z podłogi, wziąłem ją w ramiona, pocałowałem. – Karol, no co ty – patrzyła na mnie przekornie, ale w jej oczach widziałem zaproszenie, jej rozchylone usta jakby czekały... Wziąłem dziewczynę na ręce, zaniosłem do jej pokoju, położyłem na łóżku. Jeszcze tylko wyłączyłem pilotem telewizor… Była czwarta rano, gdy Alicja mnie obudziła. Zdumiony patrzyłem na tę kobietę, pochylającą się nade mną. Miała zmęczoną twarz, w jej oczach nie było uśmiechu, już nie wydawała mi się taka atrakcyjna jak wczorajszego wieczoru. – Chyba powinieneś już iść – powiedziała. – Fajnie było, jesteś super facet, ale chyba nie mój, prawda? W tym momencie dopiero dotarło do mnie, co się stało. Przyjechałem do Magdy, dziewczyny, w której byłem prawie zakochany, a przespałem się z jej przyjaciółką. O kurde, ale się porobiło… – Nie powiesz Magdzie, prawda? – popatrzyłem z niepokojem na Alicję, ubierając się w pośpiechu. – Uciekaj już – potrząsnęła głową. – Jasne, że nic nie powiem. Nie czułem się dobrze, męczył mnie moralny kac. Ale w końcu to była tylko jedna noc, miałem nadzieję, że Magda nigdy się o niej nie dowie. Odsypiałem jeszcze tę noc, gdy zadzwoniła Magda. Zaprosiła mnie do siebie na kawę, przepraszając jednocześnie, że wczorajsze nasze spotkanie nie było takie, jakiego się spodziewałem. Odetchnąłem z ulgą, więc Alicja nie wygadała się jednak. Zebrałem się szybko, chciałem ją zobaczyć zaraz, natychmiast. Gdy otworzyła drzwi, spojrzała na mnie ze zdziwieniem. – Nie spodziewałam się, że będziesz tak prędko – popatrzyła na krótki szlafroczek, w który była ubrana. – Nockę w pracy miałam ciężką, odsypiałam, nie zdążyłam jeszcze się przebrać – ziewnęła. – Przecież jesteś u siebie, możesz chodzić nawet nago – zażartowałem. Magda była tak seksowna w tym skąpym ciuszku, tak ładnie się poruszała, podając mi kawę. Gdy się schyliła nad stolikiem, szlafroczek rozchylił się, zauważyłem, że nie miała na sobie stanika. I chyba nic innego też nie… Dreszcz przeszył moje ciało. Uśmiechnąłem się do niej, ona odpowiedziała tym samym, ocierając się lekko biodrem o moje ramię. – Dziękuję za ten kran – powiedziała ciepło. – Nie wiem, jakby Ala poradziła sobie bez ciebie, byłeś lepszy niż pogotowie remontowe. – To nic wielkiego, ja jestem taka złota rączka, wszystko chyba potrafię naprawić – odparłem z dumą. – To może zerkniesz do kontaktu w moim pokoju, coś nie łączy, musiałam kompa na przedłużaczu podłączyć – powiedziała Magda. Zepsuty kontakt był pod ciężkim biurkiem, na szczęście jakoś udało mi się wczołgać pod nie, z kilkoma narzędziami. Po chwili zorientowałem się, że będzie mi potrzebny jeszcze jeden śrubokręt. – Kurde – mruknąłem pod nosem ze złością, bo to znaczyło, że znowu się muszę gramolić pod biurko. – Stało się coś? – spytała Magda, podchodząc do mnie. – Nie zabrałem wkrętaka krzyżakowego, a będzie potrzebny – odparłem, unosząc głowę. – Może mi podasz, jest w skrzynce, taki żółty… Nie wiem, czy zrobiła to specjalnie, ale pochyliła się nad skrzynką z narzędziami w taki sposób, że jej krótki szlafrok odsłonił wszystko to, co miała pod nim. A było na co patrzeć, jej pośladki były wyjątkowo zgrabne… I nie tylko pośladki. W życiu nie usunąłem tak szybko żadnej awarii Po kilku minutach kontakt był naprawiony, a ja stałem przed Magdą, obejmując ją i tuląc do siebie. Nie stawiała oporu, chyba czekała właśnie na ten gest z mojej strony. Jednym ruchem rozwiązałem pasek jej szlafroczka, zsunąłem jej go z ramion, z szelestem opadł na podłogę. Całując ją, pociągnąłem kobietę na łóżko… Następne dwie godziny spędzone z Magdaleną, były spełnieniem wszystkich moich marzeń i pragnień, jakie z nią łączyłem. Żegnając się z nią później, obiecałem, że wrócę, jak będę mógł najszybciej, nie czekając na okazyjną delegację. A Magda uśmiechała się tylko, patrząc mi w oczy, głowę miała lekko przechyloną w bok, jakby z przekorą. Taką ją zapamiętałem. Odtwarzałem ten obraz w pamięci przez całą powrotną drogę do domu, nocnym pociągiem. Ale dreszcze mnie przechodziły na samo wspomnienie chwil spędzonych z tymi dwiema kobietami. No przecież nikt by mi nie uwierzył, żaden z kumpli, gdybym im opowiedział, co mi się przydarzyło. Liczyłem na tak niewiele, a dostałem aż tyle. I jakoś tak się dumnie i wspaniale poczułem. Postanowiłem to powtórzyć w niedługim czasie. Oczywiście tylko z Magdaleną. Kubeł z zimną wodą w postaci maila od Magdy szybko ostudził moje zapały. W wiadomości zatytułowanej „Test” pisała mi, że zarówno jej małżeństwo, jak i Alicji rozpadły się z powodu zdrad ich mężów. I obie postanowiły być bardzo ostrożne w szukaniu tego miodku, jakim są na pewno mężczyźni, bo co za słodko, to niezdrowo i chciały być pewne uczuć swojego następnego faceta. Więc każdy ewentualny kandydat na partnera poddawany był testowi. I niestety, ja tego testu nie przeszedłem pomyślnie, za wiele słodyczy we mnie było i zbyt chętnie nią szafowałem. Ale że jestem fajnym facetem i w końcu naprawiłem im w domu kilka rzeczy, więc dostałem więcej, niż przewidywał test… Pomyślałem, że dobrze chociaż, iż jeszcze nie zacząłem się chwalić przed kumplami tymi podbojami. Ale dostało mi się słusznie. Szkoda tylko, że nasz kontakt z Magdą urwał się po tym wszystkim, bo ona rzeczywiście mi się podobała. Więcej prawdziwych historii:„Myślałem, że mamy szansę na wspólną przyszłość, ale ona wykorzystała mnie, by odegrać się na swoim chłopaku”„Matka nauczyła mnie, że miłość to bajka dla głupich. Krzywdzę partnera i jego córkę, bo tak sama zostałam wychowana”„Byłam starą panną, zostałam samotną matką. Po kilku latach szczęścia los znów zabrał mi wszystko, co miałam”„Przyjaciółka kazała mi sprawdzić, czy narzeczony ją zdradza. Zakochałam się w nim i nie mam skrupułów, by go odbić”
zapytał(a) o 10:06 Zakochałam się w chłopaku mojej przyjaciółki! Co zrobić? Sprawa wygląda tak. On jest zakochany w Karolinie (mojej przyjaciółce) ona chyba też chociaż mają wiele kryzysów. Gdy byli ze sobą pokłóceni zaczęłam pisać z Kamilem (chłopak przyjaciółki). Okazał się bardzo miły, zaczęłam coś do niego czuć. A teraz cały czas o nim myślę. Postanowiłam, że muszę o nim zapomnieć. Ale jak pisaliśmy to wygadałam się mu , że się zakochałam w kimś. On oczywiście pytał w kim. Ja powiedziałam, że w kimś z drugich klas. Gdy miałam już iść wysłałam mu buźkę :*, on mi też. Na drugi dzień, gdy zobaczyłam, że on się pogodził z Karoliną, chodzili razem, całowali się, zrobiło mi się tak ciężko, przestałam się do niego odzywać. Kamil później do mnie napisał i czy jestem na niego obrażona. Ja powiedziałam, że nie. A on się zapytał mnie czy może to w nim się zakochałam. Ja oczywiście zaprzeczyłam. A on wyjaśnił to tym, że zaczęłam wysyłać my buźki, a teraz tak nagle przestałam się do niego odzywać. Wkurzyłam się na niego. Jak poszedł napisałam mu, że jak mu to bardzo przeszkadzało to już więcej nie wyśle mu tej buźki, i wgl to była nasza ostatnia rozmowa, bo to może wyglądać jak zakochanie. Na drugi dzień bardzo mnie przepraszał za to pytanie i prosił, żebym nie mówiła Karolinie. Chciał żebym z powrotem się do niego odzywała. Ja go nie słuchałam. Gdy wróciłam do domu, położyłam się, bo poczułam zmęczenie. Zdecydowałam, że powiem mu prawdę. Napisałam mu sms-a że to w nim się zakochałam, żeby nic nie mówił Karolinie i lepiej będzie jak nie będziemy się do siebie odzywać, bo mniej boli. Później gdy weszłam na GG on też był. I powiedział, że nie chce żebym była na niego zła. Żeby było tak jak kiedyś. Ja napisałam, że nie wiem czy będę tak potrafiła. Kamil napisał że musi mi coś powiedzieć. Miałem tak czas kiedy zastanawiałem się miedzy tobą a Karoliną. Zacząłem coś do cb czuć, ale kocham Karolinę. Zostańmy przyjaciółmi. Zgodziłam się. Ale ja nadal go kocham co robić.? Odpowiedzi Serduszko czy ciebie coś boli.? To jej przyjaciółka !Ja ci polecam znaleźć w nim jakieś wady :-) bądzcie przyjaciółmi, to chyba najrozsądniejsze;/oczywiście możesz o niego walczyć ale stracisz przyjaciółkę a on i tak woli karolinęmusisz sie z tym pogodzić niemożesz odbić chłopaka się w kimś innym i ci przejdzie zakochanie do Kamia Wiem że to nie będzie dla Ciebie łatwe, ale zapomnij o tym że go kochasz. Postaraj się robić wszystkożeby było tak jak dawniej miedzy wami czyli po przyjacielsku wszystko. To jest chłopak Twojej przyjaciółki a odbicie facete przyjaciółce jest najgorszym zdzierstwem jakie można zrobić. Pamiętaj chłopaka znajdziesz nie jednego , ale przyjaciół ma sie na całe życie :) Powodzenia Niech on chodzi z twoją przyjaciółką a jak zerwie to weź go dla sb blocked odpowiedział(a) o 10:08 Spróbuj o nim zapomnieć i zadaj sobie pytanie "czy miłość jest warta przyjaźni?" na pewno spotkasz jeszcze wielu chłopaków a teraz gdybyś powiedzmy zaczęła chodzić z Kamilem to pewnie już byś nie była przyjaciółką Karoliny. Ale nie martw się bedzie jeszcze wielu chłopaków. ;D Wytłumacz sobie, że to nie twój chłopak. Jeszcze spotkasz innego ;) Uważasz, że znasz lepszą odpowiedź? lub
Strony 1 Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź 1 2012-06-22 19:43:33 karola19966 Zaglądam tu coraz częściej Nieaktywny Zarejestrowany: 2012-04-30 Posty: 16 Temat: Zakochałam się w chłopaku z interentu. Potrzebuję pomocy !Witam. Piszę ponieważ mam problem z pewnym chłopakiem. Poznałam go przez internet, bardzo dobrze nam się rozmawiało i rozmawia do tej pory. Znam go 4 miesiące, trzy tygodnie temu powiedział mi że zakochał się we mnie ja również potwierdziłam to że go kocham.. Tylko jest problem że jeszcze się nie widzieliśmy. Jeżeli będziemy razem nie byłoby problemów z dojazdem. Problem jest w tym że się boję że na niego nie zasługuję. Nigdy nie byłam zakochana tak naprawdę a on traktuje mnie bardzo wyjątkowo. Pozdrawiam 2 Odpowiedź przez red 2012-06-22 20:52:42 red Przyjaciółka Forum Nieaktywny Zarejestrowany: 2012-04-25 Posty: 772 Odp: Zakochałam się w chłopaku z interentu. Potrzebuję pomocy !Ale w czym problem? Skoro oboje coś do siebie czujecie i nie ma żadnego problemu z dojazdami, to powinnaś się cieszyć, a nie na siłę szukać problemów. Bo co to za gadanie, że na niego nie zasługujesz? A co jest z Tobą nie tak, żebyś nie zasługiwała na szczęście? 3 Odpowiedź przez mada77 2012-06-22 21:18:33 mada77 Zbanowany Nieaktywny Zarejestrowany: 2012-06-19 Posty: 291 Odp: Zakochałam się w chłopaku z interentu. Potrzebuję pomocy !Czesc,jek dla mnie jest to podejrzane,ze jeszcze sie nie nie przezyla tego co ja...przeczytaj sobie moj post Wirtualny 4 Odpowiedź przez karola19966 2012-06-22 21:19:15 karola19966 Zaglądam tu coraz częściej Nieaktywny Zarejestrowany: 2012-04-30 Posty: 16 Odp: Zakochałam się w chłopaku z interentu. Potrzebuję pomocy !Może dlatego że mam niską samoocenę .. 5 Odpowiedź przez mada77 2012-06-22 22:22:13 mada77 Zbanowany Nieaktywny Zarejestrowany: 2012-06-19 Posty: 291 Odp: Zakochałam się w chłopaku z interentu. Potrzebuję pomocy !A czyli to Ty jestes ta niezdecydowana osoa,ktora zwodzi ta druga strone-nie dochodzi do spotkania z Twojej winy? 6 Odpowiedź przez red 2012-06-22 22:41:46 red Przyjaciółka Forum Nieaktywny Zarejestrowany: 2012-04-25 Posty: 772 Odp: Zakochałam się w chłopaku z interentu. Potrzebuję pomocy !karola- przestań się zakompleksiać i spotkaj się z nim:) 7 Odpowiedź przez karola19966 2012-06-25 17:02:19 karola19966 Zaglądam tu coraz częściej Nieaktywny Zarejestrowany: 2012-04-30 Posty: 16 Odp: Zakochałam się w chłopaku z interentu. Potrzebuję pomocy !Powiem wam tak on jest niesamowity, umie mnie pocieszyc w złych i dobrych chwilach... Ale ostatnio rozmawiałam z nim na skaypie i powiedział mi że on chce sie ze mna przyjaźnic poznawac sie jeszcze badziej przez tygodnie, miesiace i lata ze chce byc moim aniołem ktory bedzie czuwac nad nad moja osoba...( czyli zrobił mi nadzieje ) Moim zdaniem przyjaciel takich rzeczy nie mowi... I czuje cos do mnie a wy jak sadzicie ?Nie wiem naprawdę co mam robic... 8 Odpowiedź przez sweil 2012-06-25 17:09:58 Ostatnio edytowany przez sweil (2012-06-25 17:11:43) sweil Przyjaciółka Forum Nieaktywny Zarejestrowany: 2012-02-22 Posty: 708 Odp: Zakochałam się w chłopaku z interentu. Potrzebuję pomocy !Dla mnie jest to trochę dziwne, nie wiem jak można się w kimś zakochać, nie widząc go nigdy w realu. Zapewne jest to zauroczenie, fascynacja ... Jednak skoro dobrze Wam się rozmawia to się spotkajcie, nie szukaj problemów na siłę, być może czar nie pryśnie 9 Odpowiedź przez alfaalfa 2012-06-25 17:20:17 alfaalfa Przyjaciółka Forum Nieaktywny Zarejestrowany: 2011-11-27 Posty: 1,871 Odp: Zakochałam się w chłopaku z interentu. Potrzebuję pomocy ! Jak dla mnie, aby mówić o uczuciach, najpierw trzeba się poznać w realu. Rozmowy na skype to nie to samo, co rozmowy w naturze. Nic o nim tak naprawdę nie wiesz. bo ważna jest dla mnierównowaga uczynków i słów 10 Odpowiedź przez red 2012-06-25 19:30:33 red Przyjaciółka Forum Nieaktywny Zarejestrowany: 2012-04-25 Posty: 772 Odp: Zakochałam się w chłopaku z interentu. Potrzebuję pomocy !czyli nie chce się jeszcze spotkać? W takim razie olej go, bo coś kręci. gdyby traktował Cię poważnie i naprawdę coś czuł, to nie mógłby się doczekać, żeby Cię zobaczyć, wziąć w ramiona, pocałować itd. Jeśli się wymiguje od spotkania, to szkoda na niego czasu. Nie rób sobie nadziei. 11 Odpowiedź przez karola19966 2012-06-25 19:33:55 karola19966 Zaglądam tu coraz częściej Nieaktywny Zarejestrowany: 2012-04-30 Posty: 16 Odp: Zakochałam się w chłopaku z interentu. Potrzebuję pomocy !Może masz rację, ale to nie jest proste zeby tak z dnia na dzien olac chlopaka ktorego sie kocha. 12 Odpowiedź przez alfaalfa 2012-06-25 19:57:30 alfaalfa Przyjaciółka Forum Nieaktywny Zarejestrowany: 2011-11-27 Posty: 1,871 Odp: Zakochałam się w chłopaku z interentu. Potrzebuję pomocy ! karola19966 napisał/a:Może masz rację, ale to nie jest proste zeby tak z dnia na dzien olac chlopaka ktorego sie znasz go. Wiesz o nim tylko tyle ile Ci sam o sobie pozwala dawkować informacje. Kochasz wyobrażenie o nim - nie jego jako człowieka. Zaproponuj mu spotkanie - najlepiej w Twoim mieście, w kawiarni. Skoro mu zależy to przyjedzie i się poznacie, bo przez net to nie ma sensu, szkoda Twojego czasu. bo ważna jest dla mnierównowaga uczynków i słów 13 Odpowiedź przez karola19966 2012-06-25 22:05:40 karola19966 Zaglądam tu coraz częściej Nieaktywny Zarejestrowany: 2012-04-30 Posty: 16 Odp: Zakochałam się w chłopaku z interentu. Potrzebuję pomocy !Zakończyłam z nim zajomość. 14 Odpowiedź przez manda26 2012-06-25 22:07:04 manda26 Dobry Duszek Forum Nieaktywny Zarejestrowany: 2012-05-16 Posty: 129 Odp: Zakochałam się w chłopaku z interentu. Potrzebuję pomocy !Wydaje mi sie,że nie jesteś jedyną dziewczyną,w ktorej jest ''zakochany'' i każdej innej w necie sprzedaje te same nawet nie ma zamiaru się z Tobą spotkać. 15 Odpowiedź przez manda26 2012-06-25 22:08:23 manda26 Dobry Duszek Forum Nieaktywny Zarejestrowany: 2012-05-16 Posty: 129 Odp: Zakochałam się w chłopaku z interentu. Potrzebuję pomocy ! karola19966 napisał/a:Zakończyłam z nim żeby Cie znowu nie korciło... 16 Odpowiedź przez sweil 2012-06-25 22:23:02 sweil Przyjaciółka Forum Nieaktywny Zarejestrowany: 2012-02-22 Posty: 708 Odp: Zakochałam się w chłopaku z interentu. Potrzebuję pomocy ! manda26 napisał/a:Wydaje mi sie,że nie jesteś jedyną dziewczyną,w ktorej jest ''zakochany'' i każdej innej w necie sprzedaje te same nawet nie ma zamiaru się z Tobą trzeba być ostrożnym, jeżeli chodzi o internetowe znajomości. Należy uważać na "netowych lovelasów" 17 Odpowiedź przez karola19966 2012-06-26 12:20:40 Ostatnio edytowany przez karola19966 (2012-06-26 12:24:13) karola19966 Zaglądam tu coraz częściej Nieaktywny Zarejestrowany: 2012-04-30 Posty: 16 Odp: Zakochałam się w chłopaku z interentu. Potrzebuję pomocy ! Takie cos mi napisał ; nie uciekam od ciebie.... nie zraniłaś mnie.... wrecz przeciwnie... nie unikam cie... i możemy być tylko przyjaciółmi... wulgaryzm boli mnie to że cie zraniłem... dałem nadzieje nie odepchałem poprostu tak mi się z tobą rozmawiało że straciłem głowe... ale później przemyślałem wszystko...To nie to że coś nie tak jesteś cudowana ale ja nie potrafie.... nie potrafie kochać... przykro mi ;(Nie używaj wulgaryzmów! Mod. Anemonne 18 Odpowiedź przez SzaraMyszka20 2012-06-27 01:16:26 SzaraMyszka20 Przyjaciółka Forum Nieaktywny Zawód: studentka Zarejestrowany: 2011-02-15 Posty: 1,208 Wiek: 26 Odp: Zakochałam się w chłopaku z interentu. Potrzebuję pomocy ! sweil napisał/a:Dla mnie jest to trochę dziwne, nie wiem jak można się w kimś zakochać, nie widząc go nigdy w realu. Zapewne jest to zauroczenie, fascynacja ... Jednak skoro dobrze Wam się rozmawia to się spotkajcie, nie szukaj problemów na siłę, być może czar nie pryśnie sweil mozna;)jestem na to zywym dowodem. Poznalam tak faceta przez ktorego znalazlam sie na tym forum. Spedzilismy ze soba prawie rok, piekny i cudowny, dal mi tyle szczescia i milosci ci zaden. W sieci też są normalni ludzie, nie tylko wredne gnojki. Ja i On jestesmy dzis przyjaciolmi, aż przyjaciolmi;)Co do autorki, przykra sytuacja;/ ale jestes jeszcze mloda, wnioskuje ze wlasnie konczysz gimnazjum. czeka Cie jeszcze mnóstwo milosci i emocji z nia zwiazanych. Uszka do gory;) Możesz podciąć mi skrzydła. Nie są mi potrzebne by latać 19 Odpowiedź przez sweil 2012-06-27 09:13:42 sweil Przyjaciółka Forum Nieaktywny Zarejestrowany: 2012-02-22 Posty: 708 Odp: Zakochałam się w chłopaku z interentu. Potrzebuję pomocy !SzaraMyszka20 wiem, że w sieci też są normalni i porządni ludzie - wcale tego nie neguję. Tylko, że jak wspomniałam wcześniej nie wiem jak można się zakochać w kimś kogo znam tylko z internetu i nigdy się z nim nie spotkałam. Sieć siecią, życie życiem - dla mnie to dwie osobne sfery - mogę mówić o przyjaźni internetowej, ale w wielką miłość nie uwierzę. Strony 1 Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź
fot. Adobe Stock Doskonale pamiętam, co poczułam, kiedy po raz pierwszy zobaczyłam Rafała. Pomyślałam, że patrzę właśnie na swój ideał faceta. Wsiadałam akurat do windy, kiedy podbiegł i przytrzymał mi drzwi. Po chwili zapytał mnie, na które jadę piętro. – Ostatnie – stwierdziłam lekko schrypniętym z podniecenia głosem. – Ja także – uśmiechnął się porozumiewawczo, jakby zauważył, że spotykamy się po raz pierwszy, a już coś nas łączy. Chwilę później stanęliśmy, zaskoczeni, pod tymi samymi drzwiami. Renaty. – W takim razie ty musisz być Dominika – stwierdził mój ideał. – A ty jesteś Rafał – domyśliłam się. I tak poznałam chłopaka mojej najbliższej przyjaciółki, z którym zaczęła chodzić, kiedy ja wyjechałam ze swoim ukochanym na kilka miesięcy za granicę. Miałam nadzieję zostać tam na dłużej, ale mój związek nie przetrwał. Wróciłam do kraju ze złamanym sercem i od razu, zaledwie kilka dni później, wpadłam po uszy; zakochałam się w chłopaku Renaty, zanim jeszcze dowiedziałam się, kim jest. Co za pech! To pół minuty w windzie wystarczyło, aby szybciej zabiło mi serce. I już nic nie mogłam na to poradzić... Oczywiście, skrywałam swoją miłość i nie walczyłam nigdy o to, aby Rafał zwrócił na mnie uwagę. Renatę przecież znałam jeszcze z czasów dzieciństwa i była dla mnie jak siostra. Do głowy by mi nie przyszło zrobić jej takie świństwo, jak poderwanie ukochanego faceta i byłam pierwsza w kolejce, aby cieszyć się jej szczęściem. A była wyraźnie szczęśliwa. I Rafał zresztą też. Ich ślub był dla mnie ciężkim przeżyciem, to szczerze przyznaję. Dniem pełnym rozmaitych wzruszeń. Kiedy jako druhna szłam za nimi do ołtarza, patrzyłam z ukrywaną czułością na przycięte krótko włosy na karku Rafała, wiedząc, że już za kilka dni zaczną się znowu niesfornie kręcić. Ale przecież nie będzie mi nigdy dane zanurzyć w nich dłoni... Zastanawiałam się więc, czy uda mi się pokochać kogoś innego tak szczerze, jak męża przyjaciółki. I przejść z nim w białej sukni po ślubnym kobiercu. – Życzę ci, abyś znalazła tak samo fajnego faceta, jak mój Rafał – powiedziała mi w kilka dni po swoim ślubie Renata. Miałam pewne podejrzenia, że od dawna wie o mojej słabości do swojego męża, znała mnie przecież jak siebie samą i potrafiła wyczytać wszystko w moich oczach. Ale nigdy nie poruszyła tego tematu, a i ja także milczałam. Bo co tu było do gadania? Kiedy klamka zapadła i na ręku Rafała zabłysła ślubna obrączka, nie umartwiałam się, myśląc, że już zawsze będę sama, tylko szukałam nowej miłości. Co i rusz starałam się w kimś zakochać, czasami wręcz desperacko, ale nigdy do końca nie byłam przekonana, że właśnie znalazłam tego jedynego. Czasem to moi mężczyźni ode mnie odchodzili, czasami to ja z nimi zrywałam. I tak mijały kolejne miesiące i lata. Tymczasem moja przyjaciółka w dwa lata po ślubie urodziła córeczkę, Martynkę, która z miejsca stała mi się bardzo bliska. Byłam zachwycona tym dzieckiem i łapałam każdą okazję, aby się nim zajmować. Stałam się taką modelową ciocią i nianią na zawołanie. Zresztą Martynka była naprawdę kochaną dziewczynką. Spokojna i wesoła, z każdym dniem coraz bardziej przypominała Renatę. – To twoja wierna kopia – mówiłam przyjaciółce. – Będzie kiedyś śliczna jak mama. Kiedy mała skończyła trzy latka, zaczęła się dopominać o rodzeństwo. – Chcę braciszka! – powtarzała, aż w końcu Renata zdradziła mi, że starają się o drugie dziecko. Przyznaję, że przez chwilę poczułam wtedy ukłucie zazdrości. Pomyślałam sobie, w czym jestem gorsza od Renaty, że ona ma wspaniałego faceta i rodzinę, a ja nadal jestem sama? Naprawdę nie życzyłam źle swojej przyjaciółce, lecz zwyczajnie miałam nadzieję, że w końcu mnie również się poszczęści. Tylko że w swoich wizjach szczęśliwego życia widziałam najczęściej siebie u boku... Rafała. A nawet Martynkę, która to do mnie mówi „mamo”. Po prostu z obrazka sielskiej rodziny znikała gdzieś Renata, a ja zajmowałam jej miejsce. Teraz dałabym wiele, aby te wizje nigdy się nie spełniły... Tamtego wieczoru opiekowałam się Martynką, bo Renata z mężem poszli na służbowy raut do firmy Rafała. – Jeśli będziemy mieli wrócić później niż o dwunastej, to zadzwonimy – powiedziała mi moja przyjaciółka. Zresztą zawsze tak robili. Poczytałam małej bajki na dobranoc i położyłam ją spać. Następnie jak zwykle poszłam do sypialni moich przyjaciół i swoim wstydliwym zwyczajem wtuliłam na moment twarz w koszule i marynarki Rafała wiszące w szafie. To była jedyna chwila słabości, na którą sobie pozwalałam w ich domu. Potem brałam się w garść. Przez cały wieczór oglądałam w telewizji jakiś nudnawy film i kiedy ostatni raz spojrzałam na zegarek, było już po jedenastej. Pamiętam, że wtedy pomyślałam, iż niedługo powinni przyjść, a potem... zasnęłam. Kiedy się obudziłam, leżałam w niezbyt wygodnej pozycji na kanapie. Spróbowałam się pozbierać, żeby mnie nie zastali takiej rozmemłanej i spojrzałam na zegarek. Była druga w nocy, co odkryłam z zaskoczeniem. „Boże, Renata pewnie dzwoniła, a ja jej nie słyszałam!” – przestraszyłam się i złapałam za komórkę, ale na ekranie nie wyświetliło mi się ani jedno nieodebrane połączenie lub SMS, którego nie przeczytałam. Zaniepokoiło mnie to bardzo, bo to była przecież rzecz kompletnie niepodobna do Renaty, która potrafiła zadzwonić w środku przyjęcia, aby tylko się dowiedzieć, co się dzieje z małą. Zerwałam się, przemyłam oczy zimną wodą i spróbowałam zadzwonić do mojej przyjaciółki. Nie odebrała, Rafał także. W obu komórkach po kilku sygnałach włączyła się poczta głosowa. Zrobiłam więc sobie kawę i czekałam... Aż do rana. Kiedy koło siódmej zadzwonił mój telefon, podskoczyłam jak oparzona. Jego dźwięk przeszył ciszę jak brzytwa. To był Rafał, ale mówił takim głosem, że go prawie nie poznałam. Bełkotał, jakby był pijany i w pierwszym momencie za takiego go wzięłam. Ale z tego, co mówił, powoli wyłaniała się straszna prawda. Kiedy przed dwunastą wracali z imprezy z żoną do domu, mieli pod miastem wypadek. Prowadziła Renata, bo ona jak zwykle nie piła ani kropelki. Nie wiadomo więc, dlaczego w pewnym momencie straciła panowanie nad kierownicą i wpadła na drzewo. Odniosła w tym wypadku poważne obrażenia. Leżała w śpiączce na oddziale intensywnej terapii, a jej stan określono jako bardzo ciężki. Rafał był lżej ranny, ale także musiał zostać w szpitalu i pytał, czy mogłabym jeszcze przez jeden dzień zająć się Martynką, dopóki nie przyjedzie jego mama. Zgodziłam się i był to najgorszy dzień w moim życiu. Wszystko we mnie wyło i chciałam natychmiast pojechać zobaczyć moją przyjaciółkę. Potrzymać ją za rękę, szeptać jej słowa otuchy. Ale musiałam zachować zimną krew i ukryć przed trzylatką swoje emocje. Mała pytała o rodziców, ale w sumie niewiele. Była do mnie przecież przyzwyczajona. Grzecznie zjadła śniadanie, a potem zabrałam ją do zoo, sądząc, że tam, kiedy zajmiemy się oglądaniem zwierzątek, zdołam jakoś przetrwać ten dzień. Ale na miejscu okazało się, że nie było to łatwe... Małej buzia się nie zamykała, kiedy wspominała, że już tu była kiedyś z mamusią. Pokazywała mi różne zwierzątka i opowiadała mi o nich zabawnym tonem dorosłego człowieka, a ja słyszałam w jej słowach styl opowieści Renaty i zastanawiałam się, czy za kilka lat będzie jeszcze pamiętała, co zwiedzała z mamą. I czy ma z tej wyprawy zdjęcia, bo być może to będą ich ostatnie fotografie razem... Nie wiem, dlaczego cały czas przytłaczało mnie przekonanie, że Renata nie przeżyje... I faktycznie, po południu dostałam telefon od jej mamy, że są u niej w szpitalu i że zdążyli w ostatniej chwili. A ja nawet nie miałam szansy pożegnać się ze swoją przyjaciółką... Pogrzeb Renaty był dla mnie traumatycznym przeżyciem. Tym bardziej że miałam wrażenie, jakby ziszczał się mój sen. Byłam tam, stałam przy Rafale, trzymałam za rękę Martynkę, a Renaty z nami nie było. Ona spoczywała w trumnie i za chwilę miała stać się dla nas tylko wspomnieniem... Nie byłam w stanie spojrzeć w oczy ani temu dziecku, które jeszcze niewiele rozumiało z tego wszystkiego, co się działo wokół niego, ani rodzicom mojej przyjaciółki. Miałam wrażenie, że wszyscy za moment zrozumieją, jaką odegrałam rolę w tej całej historii i oskarżą mnie o to, że swoimi fantazjami sprowadziłam na Renatę nieszczęście. Po pogrzebie dziadkowie postanowili wziąć Martynkę na jakiś czas do siebie. Tata Renaty był już bowiem na emeryturze, a mama wzięła zaległy urlop, aby zaopiekować się wnusią i pomóc jej przejść przez pierwsze chwile bez mamy. Rafał został sam ze swoim bólem i wszyscy doradzali mu, aby także gdzieś wyjechał, wypoczął. Tak zrobił i nie wiem, gdzie był. Po prostu zniknął na cały miesiąc. Zastanawiałam się w tym czasie wielokrotnie, czy powinnam do niego zadzwonić i naprawdę mnie kusiło, aby to zrobić, ale... hamowały mnie moje intencje. Dobrze wiedziałam, że teraz, kiedy Renata nie żyje, nic mnie już nie powstrzyma przed tym, aby spróbować zagarnąć Rafała dla siebie. No i jak by to wyglądało? Jak mogłabym później spojrzeć w oczy dziecku mojej przyjaciółki i jej rodzinie? Przecież nie wolno korzystać na czyimś nieszczęściu. Nadszedł jednak czas, gdy zmieniłam zdanie... Pewnego dnia, zaledwie kilka miesięcy po śmierci Renaty, piłam kawę z jej mamą. Rozmawiałyśmy trochę o życiu, trochę milczałyśmy i w pewnym momencie pani Jola sama z siebie zasugerowała, że może powinnam związać się z Rafałem. – Ja? To nie wchodzi w grę – mimo zaskoczenia natychmiast odrzuciłam jej sugestię, czując jakieś niebezpieczeństwo. Miałam wrażenie, że ona mi coś zarzuca. Nieuczciwość w stosunku do jej córki? Przestraszyłam się, że musiała zauważyć, jak patrzę na jej zięcia i teraz mi wypominała nielojalność wobec Renaty. Ale zaraz potem zorientowałam się, że pani Jola wcale nie ma do mnie o nic pretensji. Ona mnie tylko... prosi, żebym zaopiekowała się jej zięciem i wnuczką. – Tak sobie pomyślałam, że jesteś sama... Może byś więc zechciała, sama nie wiem, jak to określić, poświęcić się? Rafał cię przecież lubi, a Martynka wprost kocha! I on to naprawdę docenia, kim jesteś dla jego córeczki. Może udałoby się wam zostać parą? Tak bardzo się bowiem boję, że Rafał ożeni się z kimś nieodpowiednim, kto zrobi krzywdę Martynce. Sama wiesz, jakie potrafią być macochy... Słuchałam tego wywodu pani Joli, wstrzymując oddech. „Oto znalazłam niespodziewaną sojuszniczkę, która pomoże otworzyć mi bramę do raju!” – pomyślałam sobie zaskoczona takim obrotem sprawy. I mając błogosławieństwo matki mojej zmarłej przyjaciółki, już bez wyrzutów sumienia zatroszczyłam się o Rafała. Przyznam, że nie był zaskoczony moją aktywnością. Myślę, że zawsze wiedział, iż mam do niego słabość. Z ogromną ulgą przyjął moją pomoc w zmaganiach z codziennymi sprawami, którymi do tej pory zajmowała się Renata. A że dodatkowo połączył nas także seks... Pierwszej nocy, którą spędziłam z Rafałem, czułam się, jakbym zdradzała moją przyjaciółkę. Było to uczucie dominujące, które przytłoczyło mnie tak, że omal nie zrezygnowałam z tego związku. Potem jednak postanowiłam wziąć się w garść, tłumacząc sobie, że moja ofiara nie zwróci jej przecież życia. No i chodziło także o przyszłość Martynki... Tłumacząc się dobrem dziecka, powoli zajęłam miejsce Renaty. I stało się to zaskakująco szybko. Czasami nawet byłam tym przerażona, że tak łatwo jest wymienić jednego człowieka na drugiego. Uświadomiłam sobie także, że od dawna podświadomie żyłam sprawami swojej przyjaciółki i dlatego tak miękko weszłam w jej rolę... Może dlatego nigdy nie stworzyłam poważnego związku z innym mężczyzną, bo oszukiwałam samą siebie, iż tego chcę, podczas gdy myślałam tylko o Rafale? Teraz gdy miałam go dla siebie, powinnam być szczęśliwa. I chyba byłam, przynajmniej przez pierwsze dwa lata. W tym czasie nasi przyjaciele przyzwyczaili się do tej nieoczekiwanej zmiany miejsc i przestali komentować to, co zrobiłam. Wydawało się więc, że już nic nie zagraża mojemu związkowi, tym bardziej że udało mi się namówić Rafała na ślub. Taki prawdziwy, przed ołtarzem. Kiedy teraz patrzę na film, który wtedy został nakręcony, zastanawiam się, jak mogłam nie zauważyć, że to wszystko było tylko jakąś farsą. Ja w białej sukni, Rafał we fraku i Martynka sypiąca nam kwiaty. Ona jedna wydawała się być naprawdę ucieszona z tej uroczystości. Po ślubie zapytała mnie nawet nieśmiało, czy skoro jestem żoną jej taty, to może do mnie mówić „mamo” zamiast „ciociu”. Marzyłam o takiej chwili i powinnam być uradowana tą propozycją, ale... wtedy po raz pierwszy coś we mnie pękło. Poczułam, że chyba posunęłam się za daleko. – Kochanie, jeśli tylko chcesz, możesz do mnie tak mówić, ale pamiętaj, że jestem tylko przyjaciółką twojej mamy. Kocham cię bardzo, ale cię nie urodziłam – powiedziałam. – Wiem, i też cię kocham – przytuliła się do mnie Martynka. Myślę, że to wyznanie dużo dla nas znaczyło. Od tamtej pory córka Renaty zaczęła nazywać mnie „swoją drugą mamą”. I to nam obu odpowiadało. Cieszyłam się, że udało mi się nawiązać z Martyną więź, która pozwala uszanować także pamięć Renaty, ale to jednak nie uratowało mojego związku z Rafałem. Myślę, że po prostu długo chciałam wierzyć w to, że on mnie kocha tak samo, jak kiedyś kochał moją przyjaciółkę. Dlatego przymykałam oko na jego zdrady. Nigdy nie był ze mną szczery, nigdy też nie znaczyłam dla niego tyle, ile jego pierwsza żona. Po prostu byłam wygodnym rozwiązaniem w trudnym momencie jego życia. Sama mu się podłożyłam, sama o niego zabiegałam, usuwając mu spod nóg wszelkie kłody. Poddał się więc moim działaniom niczym terapii, a kiedy po kilku latach okrzepł i przestał mnie potrzebować... poprosił mnie o rozwód. Mimo wszystko nie spodziewałam się takiego rozwoju sytuacji. Sądziłam, że Rafał będzie ze mną na zawsze, bo jest mu tak wygodnie. A tymczasem on zakochał się w innej kobiecie i postanowił rozpocząć z nią nowe życie. Wiadomość, że jego ukochana spodziewa się ich wspólnego dziecka, była dla mnie ciosem w samo serce. Także dlatego, iż zdałam sobie sprawę, że mnie nigdy nie poprosił o to, abym urodziła mu potomka. Musiała wystarczyć mi Martynka. No właśnie, Martynka... – Dlaczego chcesz zmienić życie swojej córki w piekło? Dobrze wiesz, że straciła już jedną matkę, a teraz odbierasz jej mnie? – zaatakowałam Rafała wierząc, że przecież kocha swoją córkę i będzie chciał dla niej jak najlepiej. Miałam złudną nadzieję, że może jednak mnie nie porzuci? Tymczasem on miał już na to gotową receptę... – Masz rację i dlatego chciałbym cię poprosić, aby Martynka została z tobą – padła nagle z ust mojego męża propozycja. – Wiem, że ją kochasz, ona zresztą ciebie także i będzie jej z tobą dobrze. Znaczne lepiej niż ze mną. I tak po moim rozwodzie z Rafałem córka mojej przyjaciółki została ze mną. Wychowuję Martynkę najlepiej, jak umiem, i mam nadzieję, że Renata byłaby z tego zadowolona. Nie wiem sama, jak mam traktować tę całą sytuację. Czy los mnie pokarał za moje grzeszne myśli i odebrał mi jednak Rafała, czy też nagrodził mnie za to, że miałam serce dla Renaty i jej rodziny, i dał mi w nagrodę Martynę? Wolę myśleć, że jednak to drugie… Więcej listów do redakcji:„Adoptowaliśmy chłopca. Po 7 latach postanowiłam, że oddamy go z powrotem do domu dziecka”„Nie mieszkam z mężem, bo ciągle się kłócimy. Spotykamy się 2 razy w tygodniu i w weekendy”„Mąż miał na moim punkcie obsesję. Nie chciał się mną z nikim dzielić. To doprowadziło do tragedii”
zakochałam się w chłopaku przyjaciółki